Magdalena Gałęzia - „Opowieści kota Jaśniepana”
Książki o kotach czytać bardzo lubię, gdy tylko mam na to odrobinę więcej czasu, a moje koty bardzo lubią mi przy tym towarzyszyć, dlatego ucieszyliśmy się wszyscy, gdy otrzymaliśmy od Wydawnictwa RM świeżutkie "Opowieści kota Jaśniepana". Cóż to za książka i dla kogo - tego dowiecie się, czytając poniższą recenzję.
Magdalena Gałęzia jest znana przede wszystkim z błyskotliwych rysunków przedstawiających jej koty w akcji. Myślę, że Miłozwierz każdemu kociarzowi obił się o uszy przynajmniej raz, a dumny kot Jaśniepan na pewno był widywany wielokrotnie.
Często kupuję kalendarze do pracy właśnie od tej autorki, a od pewnego czasu pojawiać się zaczęły również jej książki - m.in. "Mądrości kota Jaśniepana", również pod pieczą Wydawnictwa RM.
Wracając do "Opowieści...", jest to książka napisana w gawędziarskim stylu, licząca 175 stron w twardej oprawie. Przeprowadza Czytelnika przez czasy od faraonów do obecnych, ukazując historie różnych kotów, które z pewnych powodów stały się znane, a niektóre nawet doczekały się swoich pomników.
Pozycja ma przede wszystkim sprawić Czytelnikowi przyjemność - oprócz faktów dotyczących kocich bohaterów oraz streszczonych, historycznych wydarzeń, jest pełna humoru i żartobliwych, czasami wręcz sarkastycznych, wtrąceń autorki. Nie mogło zabraknąć też rysunków, na których kot Jaśniepan tym razem wciela się w opisywane tuż obok role. Przykładowo, świetnie odtworzył słynną scenę na "Titanicu"!
Czy przyjemność z czytania faktycznie miałam? Tak, jak najbardziej. Nieraz uśmiechałam się na widok rysunków, które były wręcz niezbędne w książce tego pokroju i bez nich nie byłoby już tak sympatycznie. Całą treść pochłonęłam w dwa dni - przy czym nie twierdzę, że jest to jakieś osiągnięcie z mojej strony, ponieważ pozycja ma niestandardowe wymiary i jest napisana wygodną w czytaniu, dużą czcionką ze sporymi odstępami pomiędzy wersami :).
Przedstawione w "Opowieściach..." koty faktycznie żyły, a ich historie nieraz mnie zadziwiły, rozbawiły, czasem nawet poruszyły. Przeważają tzw. koty okrętowe, ponieważ dawniej właśnie tam zwierzęta te miały najwięcej "pracy", lecz pojawiło się też parę takich, które podróżowały pośród chmur, a także takich, które chadzały po lądzie i pilnowały swoich miast - jak Stubbs, koci Burmistrz miasteczka Talkeetna na Alasce w latach 1997-2017.
Jeśli miałabym wskazać, czego mi w książce brakowało, to byłyby to autentyczne zdjęcia kotów i ich ludzkich towarzyszy. Mogłyby znaleźć się na końcowych stronach książki, by Czytelnik mógł sobie na nie popatrzeć i ponownie się uśmiechnąć. Nieraz bowiem sama autorka pisała o istnieniu zdjęć powiązanych z daną historią - na przykład kotki Pincher, która to z upodobaniem wybierała sobie śmigła myśliwców na legowisko i miejsce do obserwacji hangaru. Podobno lubiła pozować do zdjęć i właśnie tak zapisała się ludziom w pamięci - szkoda, że oprócz rysunku autorki Czytelnik nie mógł zobaczyć czarno-białego oryginału.
Choć czasy się zmieniły i obecnie ludzie znacznie ostrożniej obchodzą się z kotami (jestem wdzięczna autorce, że co jakiś czas wyraźnie nie popierała wypuszczania kotów bez kontroli i paru innych działań), to uważam, że warto sięgnąć po taką lekturę właśnie dla dowiedzenia się, jak było dawniej. Dla porównania i dla zrozumienia, że nie zawsze byliśmy tak świadomi w opiece nad kotami. Uważam wręcz, że należy nam się (kociarzowemu społeczeństwu) pochwała za postęp, jaki się ostatnio dokonał i wciąż dokonuje :).
"Opowieści kota Jaśniepana" bawią, ale też skłaniają do przemyśleń. Jednym z moich (kolejnych) jest to, że książka raczej nie byłaby dobrym wyborem dla dziecka i dzieci nie są tu grupą docelową. Pojawiają się tu historie, w których koty, niestety, ginęły lub były pośmiertnie wypychane. Dlatego właśnie...
Szczerze polecam dorosłym i młodzieży!
Książkę można zamówić na stronie głównej Wydawnictwa RM.
Brak komentarzy:
Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania, dziękuję ♥