Kotarton, czyli kocie szaleństwo w kartonach - recenzja
W ramach II edycji Plebiscytu Sfinksy otrzymałyśmy z Fryzią do testów coś niecodziennego :). Kotarton! Jakieś domysły, co to może być? Skojarzenie z kartonem jest jak najbardziej słuszne, bo w wielkim skrócie to właśnie kartony dla kotów! Ale jakie!
Co oznacza „modułowe”? To, że kartony można ustawiać w (prawie) dowolny sposób jeden na drugim, albo jeden obok drugiego. Są tekturowe, kwadratowe i całkiem spore (35 x 35 x 35). Złożenie ich zajmuje chwilę, ale jest proste i zostało dobrze wytłumaczone w instrukcji – zakłada się za siebie wewnętrzne zamki z tektury. Żeby kartony z siebie nie pospadały, przymocowuje się je samoprzylepnymi, solidnymi rzepami.
A jakby tego było mało… te kotartony mają dziury! :).
Duże, średnie, małe… do wyboru, do koloru! Koty mogą swobodnie przechodzić przez te większe, choć Fryzia przecisnęła się również przez średni otwór, na moich oczach. W ten sposób przemieszczanie się pomiędzy kartonami jest prawdziwą frajdą!
Gdy czytałam o kotartonach, byłam pod wrażeniem… i nadal jestem, patrząc na tekturową wieżę stojącą przy drzwiach balkonowych. Fryzia leży sobie właśnie na najwyższej kondygnacji i mrużąc niebieskie oczy, obserwuje, co dzieje się na oświetlonej latarniami ulicy.
Uważam, że kotarton to strzał w dziesiątkę, ponieważ:
• Jest istnym placem zabaw dla kota
• Służy jako koci punkt obserwacyjny
• Jest świetną kryjówką
• Może też posłużyć za legowisko (w którym jednak bardziej wymagającym kotom położyłabym jakiś wygodny kocyk :))
• Podnosi poczucie bezpieczeństwa kota – kartony i pudełka właśnie tak działają, o czym pisałam na Instagramie w jednym z postów.
Cieszę się, że na polskim rynku pojawiają się tak ciekawe produkty, które w dodatku mogą pomóc w terapii behawioralnej. To kolejny plus, jaki szczerze przyznaję. Kartony są azylem dla lękliwych kotów, a co dopiero Kotartony… ;).
Na początku obawiałam się, czy produkt wytrzyma ciężar mojej Ragdoll’ki, która waży obecnie 4,5kg, ale stoi solidnie. Okazuje się, że jego nośność była testowana przez koty ważące nawet 7kg, więc jestem spokojna i bardzo zadowolona z produktu.
Jako behawiorystka z przyjemnością udzielam swojej rekomendacji!
Jak się domyślacie, Fryzia nie różniła się tutaj od większości kotów. Brała czynny udział już przy samym składaniu kotartonu, nie mogąc się doczekać efektów końcowych. A gdy stanęła przed nią wieża… oj, co to się działo ;). Wspięła się na każdą wysokość, wsunęła łapkę w każdy okrągły otwór, sprawdziła też sam szczyt, pacając go łapką. Bardzo chętnie przetestowała ten produkt… ba, nadal go testuje i gdy kończę pisać tę recenzję, ona nadal leży w najwyżej położonym kartonie, wyciągnięta i w pełni zrelaksowana.
Kilka słów o marce
Koci Styl to polska marka tworząca produkty dla kotów z naturalnych, lokalnych surowców. Na głównej stronie, w mieszczącej się na samym dole zakładce „O firmie” można przeczytać:Nazywamy się Marysia i Krystian i jesteśmy kociarzami, którzy zawsze mieli problem, żeby kupić coś ładnego i praktycznego swoim pupilom. KOCIstyl powstał z miłości do kotów i dobrego stylu.
Kotarton, czyli modułowe kartony dla kotów
Co oznacza „modułowe”? To, że kartony można ustawiać w (prawie) dowolny sposób jeden na drugim, albo jeden obok drugiego. Są tekturowe, kwadratowe i całkiem spore (35 x 35 x 35). Złożenie ich zajmuje chwilę, ale jest proste i zostało dobrze wytłumaczone w instrukcji – zakłada się za siebie wewnętrzne zamki z tektury. Żeby kartony z siebie nie pospadały, przymocowuje się je samoprzylepnymi, solidnymi rzepami.
A jakby tego było mało… te kotartony mają dziury! :).
Duże, średnie, małe… do wyboru, do koloru! Koty mogą swobodnie przechodzić przez te większe, choć Fryzia przecisnęła się również przez średni otwór, na moich oczach. W ten sposób przemieszczanie się pomiędzy kartonami jest prawdziwą frajdą!
Fryzia dzielnie pomagała przy składaniu ;) |
W naszym zestawie są cztery kotartony
A może ich być znacznie więcej (w zasadzie można tu kotom zbudować całe królestwo, wielki plac zabaw!). Nasz zestaw składa się z dwóch kartonów modułu A oraz z dwóch modułu B. O co chodzi z tymi modułami? Zostało to świetnie wytłumaczone na stronie marki:Moduł A został zaprojektowany z myślą o zabawie, posiada więcej małych otworów idealnych, aby bawić się z pupilem np. wędką :) Z jednej strony znajduje się 9 małych otworów, z drugiej dwa większe. Pozostałe dwa boki to otwory przelotowe między kartonami.
Moduł B posiada jedną ściankę niemalże zaślepioną, która tworzy bardzo intymne wnętrze - idealne dla kota szukającego miejsca na spokojną drzemkę lub schronienia. Dodatkowo z pozostałych trzech stron ma otwory przelotowe, więc jest idealnym elementem przy budowaniu konstrukcji z większej ilości KOTartonów.
Gdy czytałam o kotartonach, byłam pod wrażeniem… i nadal jestem, patrząc na tekturową wieżę stojącą przy drzwiach balkonowych. Fryzia leży sobie właśnie na najwyższej kondygnacji i mrużąc niebieskie oczy, obserwuje, co dzieje się na oświetlonej latarniami ulicy.
Uważam, że kotarton to strzał w dziesiątkę, ponieważ:
• Jest istnym placem zabaw dla kota
• Służy jako koci punkt obserwacyjny
• Jest świetną kryjówką
• Może też posłużyć za legowisko (w którym jednak bardziej wymagającym kotom położyłabym jakiś wygodny kocyk :))
• Podnosi poczucie bezpieczeństwa kota – kartony i pudełka właśnie tak działają, o czym pisałam na Instagramie w jednym z postów.
Cieszę się, że na polskim rynku pojawiają się tak ciekawe produkty, które w dodatku mogą pomóc w terapii behawioralnej. To kolejny plus, jaki szczerze przyznaję. Kartony są azylem dla lękliwych kotów, a co dopiero Kotartony… ;).
Na początku obawiałam się, czy produkt wytrzyma ciężar mojej Ragdoll’ki, która waży obecnie 4,5kg, ale stoi solidnie. Okazuje się, że jego nośność była testowana przez koty ważące nawet 7kg, więc jestem spokojna i bardzo zadowolona z produktu.
Jako behawiorystka z przyjemnością udzielam swojej rekomendacji!
Jak się domyślacie, Fryzia nie różniła się tutaj od większości kotów. Brała czynny udział już przy samym składaniu kotartonu, nie mogąc się doczekać efektów końcowych. A gdy stanęła przed nią wieża… oj, co to się działo ;). Wspięła się na każdą wysokość, wsunęła łapkę w każdy okrągły otwór, sprawdziła też sam szczyt, pacając go łapką. Bardzo chętnie przetestowała ten produkt… ba, nadal go testuje i gdy kończę pisać tę recenzję, ona nadal leży w najwyżej położonym kartonie, wyciągnięta i w pełni zrelaksowana.
Brak komentarzy:
Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania, dziękuję ♥