Kot Warszawski w Tatrach
Zimą tego roku wybraliśmy się w polskie góry – coś pięknego, co kocham i chciałabym widywać częściej. Wreszcie udało się zorganizować wyjazd o tej porze roku. Szczerze mówiąc pierwszy raz wyjechałam gdzieś zimą na dłużej! Do tego, jak potem się okazało, w porę – zdążyliśmy przed pandemią koronawirusa (SARS-CoV-2).
Baza
Naszą bazą wypadową był hotel Góralski Raj*** w Nowym Targu. Bardzo urokliwy, przytulny, dobrze ogrzewany i położony pośród gór widocznych z okien oraz balkonów. Coś wspaniałego! Moje zadowolenie wzrosło jeszcze bardziej, gdy okazało się, że otrzymaliśmy najbardziej wysunięty ku górskim widokom, przestronny pokój z wieloma oknami. Idealnie :).
Śniadania były smaczne, regionalne, i przyznaję się, że ani razu nie mogłam sobie odmówić pysznego smalcu. Wygrywał, choć rzecz jasna nie obyło się bez skosztowania oscypków i wędlin ;). Serdecznie polecam ten hotel!
Nowy Targ
To dość spokojne miasteczko, w którym nie działo się zbyt wiele. Najstarsza dzielnica była uczęszczana głównie ze względu na lodowisko na placu oraz kilka kawiarni wokół.
My skoczyliśmy do zachwalanej na Mapach Google Deja Vue (tej bliżej głównego placu, bo do drugiej były kosmiczne kolejki) i nieco się rozczarowaliśmy. Podane gofry z owocami nie robiły szału ani smakiem, ani wyglądem. Z bananami były tak sycące, że nie byłam w stanie ich dokończyć – może warto byłoby rozważyć podanie innych owoców ;). Kawa i herbata były w porządku.
Skoro mowa o kulinariach, bardzo polecam restaurację Absynt, której unikatowego wnętrza nie da się zapomnieć – mi się podobało ;). Jest klimat, jest baranek na kanapie, jest ciekawe menu. Wyśmienicie! Byliśmy tam raz i już tęsknimy. Niesamowicie pyszne dania, podane w bardzo elegancki sposób. Można się rozmarzyć już po pierwszym kęsie! Polędwiczki wieprzowe pierwsza klasa, wszystkie dodatki świeże i dopasowane smakowo. Do tego profesjonalna obsługa, a czasami zdarza się nawet muzyka na żywo! Restauracja przeszła przez Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler i jak widać spisuje się po nich znakomicie. Tego miejsca nie można przegapić!
Wracając do samego Nowego Targu, ogólnie muszę powiedzieć, że ulice tego miasteczka bywają niestety zaniedbane – aż prosi się o renowację niektórych miejsc. Przeszliśmy się też do Parku Miejskiego im. Adama Mickiewicza, który wywarł na nas już lepsze wrażenie, bo była siłownia pod chmurką i sporo ścieżek, którymi można było pochodzić i pooddychać rześkim powietrzem.
Jednak, skoro mowa o ścieżkach, najlepsze były oczywiście szlaki turystyczne pośród gór. Choć naszym celem były inne szczyty, wraz z Fryzią siedzącą w ciepłej torbie zwiedziliśmy kawałek szlaku za wyciągiem narciarskim. Podjechaliśmy pod wejście na szlak samochodem, z którego jestem dumna, bo nie ma napędu na cztery koła, a dał radę. Nie bez znaczenia był też fakt odśnieżonych dróg :). Wszystko szło bardzo sprawnie i może doszlibyśmy do „Matyjówki”, polany położonej 900m n.p.m., gdyby nie fakt, że na szlaku leżało sporo obalonych drzew i wydawał się rankiem bardzo opustoszały.
Porobiliśmy więc trochę zdjęć, Fryzia wyjrzała na chwilę z torby, jak zwykle ciekawska i bardzo odważna (nie przeraził jej ani śnieg, ani cały szlak), powąchała młode świerki, pozwiedzała chwilę, po czym wróciliśmy na parking.
Zakopane
Tam pojechaliśmy już bez Fryzi, bo planowaliśmy dłuższą wyprawę, poza tym kot na pewno zestresowałby się tłumami typowymi dla tego miejsca. Mieliśmy jednak swego rodzaju szczęście – tuż przed wjazdem do miasteczka zaczął padać deszcz (niezbyt ulewny), więc szybko zniknęła około połowa turystów. My z cukru nie byliśmy i nie zamierzaliśmy się poddawać ;).
Po znalezieniu miejsca na zabłoconym parkingu wybraliśmy się najpierw kolejką na Gubałówkę, skąd rozpościerał się piękny widok na Zakopane i Tatry. Gdyby nie deszcz, z pewnością byłoby jeszcze piękniej, ale nie narzekałam ;).
Humor zepsuł mi dopiero widok dwóch panów. Najpierw jednego, który w tym deszczu i chłodzie zarabiał kosztem kucyka, a potem drugiego, który robił to samo kosztem psa. Oj, były nerwy, o tej sytuacji możecie sobie poczytać na moim Instagramie. Facet od psa był bardzo nieprzyjemny, wręcz agresywny. Rzucał wyzwiskami w stronę turystów, martwiących się o zdrowie moknącego psa. W ten sposób wizyta na Gubałówce przestała być przyjemna i nie zajrzeliśmy do żadnego sklepu czy kawiarni.
Gdy znaleźliśmy się z powrotem na dole, na pocieszenie zakupiliśmy parę pamiątek na licznych stoiskach pod stacją. Tam, dla odmiany, ludzie byli uprzejmi i pomocni.
Z ciekawszych punktów zwiedziliśmy jeszcze słynne Krupówki i Wielką Krokiew. Jak wyglądają - chyba każdy wie ;).
Na Krupówkach zaszliśmy wreszcie do kawiarni, by nabrać sił na dalsze zwiedzanie :). Nieco zbaczając z drogi przez Mostek na Krupówkach, zatrzymaliśmy się w „Góralskich Pralinach” na ul. Józefa Piłsudskiego 2, które szczerze polecam! Spore i ładnie przeszklone, ale jednocześnie ciepłe i przytulne miejsce o góralskim klimacie. Oprócz kawy i herbaty można tu skosztować smacznych pączków z nadzieniem, rozmaitych ciast, piwa, grzańców, a także drinków. Dla bardziej głodnych znajdzie się burger i zapiekanka. Podejrzewam, że menu jest zresztą dłuższe :).
Szlak w Dolinie Białego
Jako, że jestem miłośniczką przyrody, oczywiście największe wrażenie wywołał na mnie szlak znajdujący się za Wielką Krokwią, w Dolinie Białego. Przyjemny w zwiedzaniu, z drewnianymi mostami nad strumykiem i bliskością ciemnych, górskich „ścian”, których mogłam dotknąć. Znów poczułam się fantastycznie, bo całkiem niedawno pokochałam polskie góry bardziej niż morze.
„Tatrzański Park Narodowy (TPN) – jeden z 23 parków narodowych na terenie Polski. Utworzony z dniem 1 stycznia 1955 roku przez rozporządzenie Rady Ministrów z 30 października 1954 r. Jego odpowiednikiem po stronie słowackiej jest TANAP.” – Wikipedia.
Jeśli chodzi o roślinność parku, jest zróżnicowana piętrowo. Dzięki wiedzy zaczerpniętej z Wikipedii wiem, że każde piętro ma swoją nazwę. Regiel dolny, czyli najniższe piętro obfituje w lasy świerkowe, bukowe i jodłowe, które z czasem (z większą wysokością, na reglu górnym) przemieniają się w całe bory świerkowe. Powyżej 1550 m. n.p.m. rosną już krzewy i piętro to zwie się już piętrem kosodrzewiny. Kolejne jest piętro hal, gdzie można podziwiać roślinność alpejską, a najwyższe piętro turni jest raczej mało porośnięte, choć można na nim znaleźć goryczkę i jaskry.
Symbolem Tatrzańskiego Parku Narodowego jest kozica górska i właśnie ją można spotkać na wyższych terenach, tuż obok świstaka. Na terenie parku trzeba też uważać na niedźwiedzie!
Cały Tatrzański Park Narodowy liczy ponad 211 km2, więc na pewno z którejś strony Polski jeszcze do niego wrócimy i zwiedzimy więcej :).
A na koniec wyjątkowy krajobraz – Przełom Białki
Przed wyjazdem zwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce – bardzo piękne, zaskakujące swoją obecnością w Polsce. Nie zrozumcie mnie źle, jestem raczej niedzielną podróżniczką i wiele jeszcze nie widziałam, ale po prostu… no, sami spójrzcie!
Rezerwat przyrody Przełom Białki. Must Visit każdego, kto uwielbia naturę i jej cuda. Miejsce nieoczywiste, schowane w pobliżu miejscowości Nowa Biała. Przełom tworzą dwie zjawiskowe skały – Obłazowa i Kramnica. Wejście na ich wierzchołki jest zabronione, o czym informuje tablica przy parkingu.
Rezerwat krajobrazowy został utworzony w 1959 roku, a na jego małym obszarze znajduje się aż 400 różnych gatunków roślin (20 z nich jest pod ochroną). Jeśli chodzi o drzewa, można podziwiać głównie świerki, sosny oraz jodły.
Gdy trafiłam w to miejsce, chciałam zostać w nim jak najdłużej. Narobiłam chyba ze sto zdjęć, nie mogąc napatrzeć się na te skały i głośno szemrającą rzekę Białkę, która dopływała tam prosto z Tatr. Spacer po kamiennym brzegu był czystą frajdą. Cieszyłam się z faktu, że akurat trafiliśmy na niewielki ruch – minęło nas zaledwie kilku spacerowiczów z psami. Mam nadzieję, że to miejsce właśnie takie pozostanie. Nienaruszone przez człowieka.
Serdecznie polecam Wam wycieczkę naszymi śladami! Była bardzo udana i jedyne, czego żałujemy, to fakt, że szybko zleciała i wielu miejsc nie zobaczyliśmy - jeszcze :).
Pamiętaj: W lesie jesteś gościem – zachowuj się więc jak gość, szanuj przyrodę.
A tak planuje się podróż w towarzystwie Fryzi - nie musi widzieć mapy, ważne, by można się było na niej położyć ;) |
Pozdrawiam Tatry i obiecuję, że jeszcze do nich wrócę ;) |
Brak komentarzy:
Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania, dziękuję ♥